Stereotypy dotyczące Amerykanów:

- głupi,
- zarozumiali,
- myślą, że są pępkiem świata i jego zbawieniem,
- zachłanni,
- aroganccy,
- grubi.

Zgadzacie się z tym? Ja w większości kwestii nie, ale zapraszam do dyskusji. Nie, bo poznałam sporo mądrych i przyjaznych ludzi z US, szanuję ich za uczciwość i prawdomówność, czego akurat brak mi w u nas w PL. Poza tym studiowanie tam to prawdziwa "bajka", wielki plus za niezwykły szacunek nauczyciel-uczeń i odwrotnie.

Jakie macie zdanie na temat Amerykanów?

Głupi ludzie znajdą się wszędzie. Myślę, że takich geniuszy jak na powyższym filmie można spotkać na ulicach każdego miasta w każdym kraju. To tak jakby twierdzić, że w Polsce są sami kombinatorzy i złodzieje. W USA mieszka 316 milionów ludzi, a procentowy rozkład głupoty i mądrości, arogancji i życzliwości itp. jest pewnie podobny jak w innych nacjach. Poza tym nie zapominajmy, że to bardzo zróżnicowany kraj i np. mieszkaniec Nowego Jorku będzie odmienny kulturowo od mieszkańca małego miasteczka np. w Nebrasce. Ogólnie jestem przeciwko generalizowaniu.

Z mojego doświadczeń wynika, że są OK, pomocni i uprzejmi. Jednak wielu z nich ma w sobie pewną ignorancję i dla nich USA to cały świat, więc nie za bardzo ich obchodzi co jest gdzieś tam niewiadomo gdzie :|. I do tego uważają, że takie podejście jest w porządku :x.

Jeśli natomiast chodzi o stereotyp głupiego Amerykanina to uważam, że oni nie są wcale głupi, ale po prostu praktyczni. W szkole uczą się tylko praktycznych i najpotrzebniejszych rzeczy, stąd ich np. marna znajomość geografii, a do mniej ważnych nie przykładają wagi - akurat w polskiej edukacji jest odwrotnie, wciskają nam do głowy mnóstwo niepotrzebnych i nieprzydatnych informacji.

Zgadzam się z też Arturem - wielu Polaków pewnie nie wie gdzie leży np. Kalifornia, a nawet co to jest, co z kolei Amerykanom może wydawać się szczytem głupoty :lol:.

Za tą niby „głupotę” Amerykanów, czyli brak wiedzy ogólnej, odpowiedzialny jest ich system edukacji, który kładzie nacisk na kształcenie stricte specjalistyczne, wychodząc z założenia, że takie przyda się w praktyce, natomiast do strefy ogólnokształcącej nie przykłada większej wagi. Wynika to z dominacji w Stanach filozofii pragmatystycznej, według której jeśli jakaś wiedza nie przyda się w życiu codziennym, jest bezużyteczna i dlatego nie trzeba jej przekazywać. Amerykańska edukacja kładzie też nacisk na konieczność samoekspresji uczniów i stąd wynika ich pewność siebie i otwartość. Jak widać są dobre i złe strony takiego podejścia. U nas natomiast przegięcie jest w drugą stronę, co udowadnia, że popadanie w skrajności nigdy nie będzie dobre.